Czy skrajny feminizm i lewactwo to choroba nieuleczalna?

Trudno skomentować ponowne upapranie farbami przez bezmózgowców pięknego upamiętnienia heroicznej sanitariuszki, i po części łączniczki, podziemnego oddziału niepodległościowego istniejącego pod sowiecką okupacją.
„Zachowałam się jak trzeba” to słowa, które miano przekazać jej babci. To słowa jej testamentu, bardzo wyraziste. Nie zdradziła nikogo, pomimo bicia przez bezpieczniaków. Niech te bezmózgi w wieku uczniów klas przedmaturalnych – jej współcześni rówieśnicy – wbiją sobie w głowy, że przy niej są nikim.
Bananowa młodzież, ale po części także ta żyjąca za pieniądze z 500+, zmanipulowana przez cwaniaków płci obojga, ruszyła pod koniec października na ulice miast, by wylać swoją nienawiść przeciwko innym. Tak też zaczynał Hitlerjugend. Zaczynał, ale na czym skończył nieco później i w nieco starszym wieku, to wie każdy kto tylko zainteresował się historią XX wieku.
Trudno skomentować to barbarzyństwo dokonane na popiersiu sanitariuszki Inki, polskiej dziewczyny przed którą było całe jej dorosłe życie a zamordowanej, nim ukończyła 18 rok swego krótkiego życia. Niech więc ten niedługi tekst dopełni zdjęcie z 2013 roku pomnika, ustawionego zaledwie rok wcześniej, w pięknym parku doktora n.m. Henryka Jordana w Krakowie, na terenie leżącym tuż przy Krakowskich Błoniach, w przestrzeni tak bardzo szczególnej dla Polaków.
Zdjęcie autora artykułu.
Komentarze (0)