Ewa Demarczyk nie żyje

Śmierć jest nieuchronna, ale zawsze gdy odchodzi człowiek wybitny, budzi się w nas dziecinny bunt i ciśnie się na usta pytanie - dlaczego?
Wczoraj w Wieliczce zmarła legenda polskiej muzyki - Ewa Demarczyk. Choć od ponad 20 lat była nieobecna na polskiej scenie, to świadomość że gdzieś tam żyje była dla jej wielbicieli czymś, co pozwalało wracać pamięcią do czasów młodości, dawało złudzenie nieprzemijania. Teraz już jej nie ma wśród nas, nie tylko w przenośni, ale zwyczajnie - umarła.
Ewa Demarczyk od początku swojej kariery była kimś, kto budził szacunek. Nie musiała pracowicie się wspinać po stromych schodach scenicznej kariera, od razu była na szczycie. Jej nietuzinkowy styl, niezwykły magnetyzm i świadomość własnego potencjału, były tym co przyciągało i budziło szacunek. Jej sztuka była, jest i będzie czymś wyjątkowym w skali świata. I nie jest ważne, że nie podbiła słuchaczy wszędzie na Ziemi, o to zresztą nie zabiegała, była ponadto.
Początki jej kariery w latach sześćdziesiątych był jak grom z jasnego nieba. Młoda dziewczyna, ubrana na czarno, potrafiła rzucić na kolana nie tylko publiczność wyrobioną kulturalnie i muzycznie, ale trafiała do ludzi zwykłych, nienawykłych do słuchania poezji ubranej w melodię. Jej poezja śpiewana, to była sztuka budząca uznanie i szacunek. W jej wykonaniu poezja śpiewana, nie była furtką dla słabości wokalnej, co wielokrotnie potwierdzało później wielu wykonawców w tym gatunku. Ona śpiewała a poezja z jej ust płynąca tworzyła spójną, wybitną, artystyczną całość.
Za każdym razem słysząc "Wiersze wojenne" w jej wykonaniu coś silnie chwyta za gardło i serce. Niezwykłe połączenie jej interpretacji i pięknej, mrocznej poezji Krzysztofa Kamila Baczyńskiego tworzy coś wybitnego i ponadczasowego.
Słucham bardzo różnorodnej muzyki ale tylko ten jeden utwór, słuchany wielokroć, potrafi wzbudzić we mnie niezwykłe emocje. Zawsze tak samo mocne i spontaniczne. Szczególnie, poniżej zamieszczony fragment wiersza Baczyńskiego:
"Długą wijącą się wstęgą głos ciepły w powietrzu stygnie,
aż jego dosięgnie w zmroku i szept przy ustach usłyszy.
"Kochany" - szumi piosenka i głowę owija mu, dzwoni
jak włosów miękkich smuga, lilie z niej pachną tak mocno,
że on, pochylony nad śmiercią, zaciska palce na broni,
i wstaje i jeszcze czarny od pyłu bitwy - czuję,
że skrzypce grają w nim cicho, więc idzie ostrożnie powoli,
jakby po nici światła, przez morze szumiące zmroku
i coraz bliższa jest miękkość podobna do białych obłoków,
aż się dopełnia przestrzeń i czuje głos miękki
stojący w ciszy olbrzymiej na wyciągniecie ręki.
"Kochany" - szumi piosenka, więc wtedy obejmą ramiona"
Ewa Demarczyk odeszła, pozostała jej muzyka.
Cześć Jej pamięci.
Zdjęcie pobrane z:
Autor: Jan Popłoński.
Public Domain.
Obraz skadrowany.
Komentarze (0)