Jabłko, czyli gruszka albo coś zamiast koła

Niebadane są drogi decydentów. Ci którzy próbują rozgryźć problem z reguły są rozbrajani za pomocą wytrychu a może raczej łomu, określeniem tzw. zwolennika teorii spiskowych. To ostatnie wywołuje błogi, ale i ironiczny uśmiech u wszystkich intelektualnie nieobciążonych użytkowników mediów głównego nurtu. Tu kłania się, znane sprzed lat trzydziestu paru a obecnie słusznie powracające powiedzenie: "wyłącz telewizję, włącz myślenie". Oczywiście ze względu na niewątpliwy postęp technologiczny pod pojęcie "telewizji" należałoby raczej użyć określenia - media głównego nurtu.
Odchodząc od spraw ogólniejszych, których opisywanie zajęłoby zbyt wiele miejsca, przejdę do, chciałoby się rzec, spraw bardziej przyziemnych, czyli mówiąc wprost - lokalnych, łódzkich.
Kontrowersje budzą łódzkie rozwiązania komunikacyjne. Dziwią decyzje o remontach miejsc, które pilnie napraw nie potrzebują. Inne, znajdujące się w katastrofalnym stanie, czekają się na tak zwany "święty Nigdy". Jazda wieloma ulicami łódzkimi przypomina hardkorowe wyzwania rajdowe, ale nawet tam nie całe etapy składają się odcinków specjalnych.
Jako jeden z wielu kierowców, zmuszonych do podjęcia tego wyzwania, codziennie próbuję przejechać bez uszkodzenia użytkowanego pojazdu. Udaje się, ale stopniowo przeszkód przybywa, tak że z czasem, przejazd bez uszkodzenia zawieszenia może okazać się niewykonalny.
Naprawy, owszem są wykonywane a że niekoniecznie z "duchem epoki" może posłużyć przykład ulicy Chocianowickiej. Na przełomie zimy i wiosny, niewątpliwie ciężko pracujący drogowcy, za pomocą taczki z gorącym asfaltem i łopatą uzupełniali braki powstałe w wyniki niskich temperatur podczas pierwszej prawdziwej od lat zimy.
Jak się można było spodziewać, archaiczne metody skutkują tymczasowo. Po mniej więcej trzech miesiącach nawierzchnia powróciła do pierwotnego stanu. Ma się rozumieć nie z chwili pierwszego położenia asfaltu, ale tegorocznych pozimowych poprawek.
Dziury, dziurami, ale to nie koniec para-normalnych rozwiązań na łódzkich drogach. Niedaleko ulicy Chocianowickiej znajduje się skrzyżowanie ulic Sanitariuszek i Maratońskiej i tu "zaistniało" coś zgoła niepowtarzalnego. Stworzono rondo(?) jakiego świat nie widział. Rondo ze swojej definicji powinno być okrągłe. Przyznaję, zdarzyło mi się swego czasu widzieć rondo w kształcie elipsy w Siemiatyczach. Dla mniej wprawnych kierowców wymagało to sporej koncentracji, ciągłej korekty kierunku jazdy.
Nowe rondo wybudowane na skrzyżowaniu wyżej wymienionych ulic zasługuje na umieszczenie na liście drogowych dziwactw. Jego kształt nie jest okrągły, nie jest to nawet siemiatycka elipsa. Nasze łódzkie nowe drogowe dzieło, ma kształt gruszki(?). Na dodatek przechylone w kierunku zachodnim! Brakuje tylko oblodzenia a to za kilka miesięcy może zapewnić wiele mrożących (sic!) krew w żyłach newsów w nie tylko lokalnych mediach.
Niezbadane są drogi myślenia łódzkich drogowców, może lepiej powiedzieć kierownictwa ZDiT.
Zdjęcie pobrane z: https://pixabay.com/photos/road-asphalt-way-outdoor-drive-1562550/
Autor: Juan C. Olivos (jcolivos).
Pixabay License.
Obraz skadrowany.
Komentarze (1)