Słaby początek. Polska - Słowacja 1 : 2

Mecze kontrolne rozegrane tuż przed mistrzostwami pozwalały zauważyć pewną poprawę w grze naszej jedenastki. Wreszcie dało się zauważyć jakieś próby gry zespołowej, czego pod wodzą naszych, krajowych specjalistów nie dało rady spostrzec. Pozostawało mieć tylko nadzieję, że nowy selekcjoner zdoła nadgonić dziesięcioletnie zaległości i zdąży z tym wszystkim na Euro '20. Trzy miesiące, to stosunkowo krótki okres na wprowadzenie jakiegoś automatyzmu w grze zespołu.
Nie będę zapewne zbyt odkrywczy twierdząc, że cała nasza reprezentacja powinna być ustawiona pod lidera, jednego z obecnie najlepszych piłkarzy świata, Roberta Lewandowskiego. Niestety w dzisiejszym pojedynku nie było tego widać. Zapewne nie było to tylko wynikiem starannego krycia przez Słowaków, ale też i braku zrozumienia ze strony kolegów z zespołu. Obserwując sposób rozgrywania piłki, trudno nie było zauważyć nadmiernej ambicji zawodników, których rola musiała być zgoła inna.
Ambicja w sporcie, zbożna rzecz. Czasami jednak staje się szkodliwa, szczególnie w sportach zespołowych. I tak było dziś na boisku. Nasze gwiazdy mniejszego kalibru i pozostałe meteoryty, koniecznie chciały udowodnić, że nie ustępują potencjałem swojemu kapitanowi. Robert Lewandowski był niewidoczny w meczu, nie z powodu słabej dyspozycji, ale w wyniku złych decyzji jego kolegów. Zamiast starać się dogrywać do niego decydowali się na wykończanie akcji a efekty tego były zdecydowanie żałosne. Strzały rozmijające się w katastrofalny sposób z bramką przeciwnika.
Może ktoś powiedzieć, że Lewandowski był mocno kryty przez obrońców słowackich. Trudno się z tym nie zgodzić, ale czy w Bundeslidze nie wiedzą, że to najgroźniejszy strzelec w lidze? Czy obrońcy na boiskach niemieckich dają luz "Lewemu" bo go lubią albo chcą przegrać? A może Robert ich zwyczajnie przekupuje obietnicą wspólnego selfie i koszulką z cennym autografem? Chyba jednak tak nie jest. Nasz najlepszy piłkarz w historii strzelał w niemieckiej lidze celnie co 60 minut, mając przynajmniej kilka okazji do zdobycia gola w każdym meczu.
Piłkarze jego klubu wiedzą, że do strzelania bramek mają specjalistę i własne ambicyjki potrafią dobrze kontrolować. Wiedzą ile zależy od Lewandowskiego i starają się grać dla niego. Grając w ten sposób osiągają sukcesy. A tymczasem nasze "la crème de la crème" starają się udowodnić w sposób całkowicie nieudolny, że gorsi od niego nie są. W końcu grają w "zagranicznych klubach piłkarskich"...
Spuśćmy zasłonę milczenia na naszych "asów". W szczególny sposób zaznaczyli swoją obecność nasi piłkarscy celebryci, bramkarz Szczęsny (samobój) i Krychowiak (czerwona kartka).
Co powinien zrobić selekcjoner? Postawić sprawę jasno - Lewandowski jest numerem jeden drużyny, komu się to nie podoba - fora ze dwora. Wrócicie jak zasłużycie, za 3-4 lata, gdy Lewandowski zrezygnuje z gry w kadrze.
W sobotę, o godzinie 21:00, początek meczu, którego rezultat może budzić poważne obawy - nie dość, że z Hiszpanią, to na dodatek na ich boisku. Porażka 0 : 3? Czy to aby nie nadzwyczajny objaw optymizmu?
Polska - Słowacja 1:2 (0:1)
Bramki: Linetty 46 - Szczęsny 18 (gol samobójczy), Skriniar 69
Polska: Szczęsny - Bereszyński, Glik, Bednarek - Jóźwiak, Krychowiak, Klich (85 Moder), Linetty (74 Frankowski), Rybus (74 Puchacz) - Zieliński (85 Świderski)- Lewandowski
Słowacja: Dubravka - Pekarik (79 Koscelnik), Skriniar, Satka, Hubocan - Haraslin (87 Duris), Kucka, Hromada (79 Hrosovsky), Mak (87 Suslov) - Hamsik - Duda (90 Gregus)
Żółte kartki: Krychowiak - Hubocan
Czerwona kartka: Krychowiak 62 (za dwie żółte kartki)
Zdjęcie pobrane z: https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Loco-Shal04_(7).jpg
Autor: Антон Зайцев.
This file is licensed under the Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported license.
Obraz skadrowany.
Komentarze (1)