Włoskie rezerwy za mocne

Chwilowe prowadzenie w grupie Ligi Narodów UEFA mamy za sobą. Jeśli ktokolwiek roił sobie w marzeniach, że nasza reprezentacja zdoła się przebić do Final Four, to dziś mógł się przekonać jak bardzo był w błędzie.
Jedenastka włoska wystąpiła w mocno eksperymentalnym składzie, który wynikał z wielu czynników. Liczne kontuzje a także komplikacje wynikające z niesławnych testów na koronawirusa zmusiły ichniego selekcjonera do złożenia drużyny z zawodników mniej znanych. Nie zmniejszyło to chyba potencjału "Azzuri" a przynajmniej okazało się wystarczającym na naszą kadrę.
O pierwszej połowie meczu najlepiej byłoby zupełnie zapomnieć, chyba że Jerzy Brzęczek będzie w stanie wyciągnąć z jej przebiegu jakiekolwiek wnioski. Powiedzmy zatem może kompromisowo, że niech zapomną o tych 45 minutach wszyscy oprócz naszego trenera.
Polacy grali na stojąco a Włosi dwoili się i troili grając dokładnie to co chcieli. Brakowało w naszej drużynie jakiejkolwiek chęci walki, nie brakowało za to przerażenia, gdy zbliżał się do nich szarżujący przeciwnik. Efektem tego było szybkie odgrywanie piłki do stojącego w pobliżu kolegi, ten kopał byle dalej. I tak "zabawa" trwała dalej, aż do wybicia na aut albo oddania przeciwnikowi.
W 27 minucie beznadziejnie zachował się Grzegorz Krychowiak, któremu piłka nożna pomyliła się z zapasami, czego efektem był podyktowany słusznie rzut karny. Skutecznym wykonawcą jedenastki był Jorginho. Pocieszać się można, że to tylko naturalizowany Włoch, jak się nie ma czym, to zawsze coś.
Drugą połowę meczu Polacy rozpoczęli znacznie lepiej, być może to nieco zaskoczyło gospodarzy, którzy potrzebowali trochę czasu na ustawienie rozgrywki we właściwy dla siebie sposób. Zmniejszając nieco, bez wątpienia uzasadnioną, dawkę złośliwości, trzeba jednak wystawić nieco wyższą ocenę dla naszych piłkarzy za grę po przerwie.
Niestety Jacek Góralski nadmierną agresywność w grze przypłacił drugą żółtą kartką, tym samym osłabiając swoją drużynę. Efektem grania w niepełnym składzie była druga, całkiem zresztą zasłużona, bramka. Strzelił ją Domenico Berardi w 83 minucie. Warto wspomnieć tu o braku wcześniejszej reakcji sędziego na zagranie ręką przez Jana Bednarka, czego efektem byłby zapewne jeszcze jeden gol.
Włochy - Polska 2:0 (1:0)
Bramki: Jorginho 27' (karny), Berardi 82
Włochy: Gianluigi Donnaruma - Alessandro Florenzi, Francesco Acerbi, Alessanrdo Bastoni, Emerson - Nicolo Barella, Manuel Locatelli, Jorginho - Federico Bernardeschi (Domenico Berardi 64), Lorenzo Insigne, Andrea Belotti (Stefano Okaka 79)
Polska: Wojciech Szczęsny - Bartosz Bereszyński, Kamil Glik, Jan Bednarek, Arkadiusz Reca - Kamil Jóźwiak (Kamil Grosicki 46), Grzegorz Krychowiak, Karol Linetty (Arkadiusz Milik 74), Jakub Moder (Jacek Góralski 46), Sebastian Szymański (Piotr Zieliński 46) - Robert Lewandowski
Czerwona kartka: Jacek Góralski (77 - za dwie żółte)
1 | Włochy | 5 | 2 | 3 | 0 | 5:2 | 9 |
2 | Holandia | 5 | 2 | 2 | 1 | 5:3 | 8 |
3 | Polska | 5 | 2 | 1 | 2 | 5:4 | 7 |
4 | Bośnia i Hercegowina | 5 | 0 | 2 | 3 | 3:9 | 2 |
Zdjęcie pobrane z: https://commons.wikimedia.org/wiki/File:MapeiStadium.jpg
Autor: IAmCrisWTF513.
This file is licensed under the Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International license.
Komentarze (0)